niedziela, 12 marca 2017

Po burzy wychodzi słońce.. Cz.1

Podobno jeśli ludzie są sobie pisani, prędzej czy później na siebie trafią. Podobno. Może to prawda.
Byłem po ciężkim związku. Zbyt ciężkim. Kochałem ją, jeździłem tysiące kilometrów, żeby się spotkać. A Ona? Mówiła, że kocha, że życia sobie nie wyobraża. Szkoda, że ze mną tego życia sobie nie wyobrażała. Raz na zawsze koniec ze związkami. Wracam do domu i będę taki jak kiedyś. Imprezy, jakaś praca, rodzice i rodzeństwo. Żadnej miłości. Może nowy samochód? Z resztą zobaczymy jak się ułoży.
ROK PÓŹNIEJ
Dzwoni telefon. Jeden z najlepszych przyjaciół. 'No siema może skoczymy na jakaś impreze? Piątek w końcu.' Zgodziłem się i tak nie miałem planów. Miałem pół godziny na ogarnięcie się. Wyszedłem z domu około 20, w klubie byliśmy już za godzinę. Mimo, że był początek imprezy było sporo osób. Mieliśmy zarezerwowaną lożę. Stwierdziliśmy, że na trzeźwo nie ogarniemy tylu małolat, które od razu zaczęły się kleić do najprzystojniejszego z naszego towarzystwa. Chłopacy poszli na fajke, a ja z racji niepalenia poszedłem do baru. Akurat siedziała fajna dziewczyna. Max 18. Ładna, moja ulubiona figura, ciemne włosy. W sumie mój gust. Zagadam, postawie drinka, może dostane numer. Ale przecież miałem skończyć z dziewczynami. W sumie to było rok temu. Czas jednak nie leczy ran, przyzwyczaja tylko do bólu. Uczysz się żyć bez niej. Bez kobiety, za którą oddałbyś życie, której oddałeś serce. Mimo wszystko trzeba jednak iść do przodu. Jeśli się przewrócisz podczas biegania to od razu unikasz chodzenia? Nie. Podejście na chłodno do tematu związku jest dobre tylko na jakiś czas. Z czasem zaczyna Ci brakować osoby, do której mógłbyś napisać dobranoc, której mógłbyś życzyć codziennie rano miłego dnia, z którą mógłbyś po prostu rozmawiać na typowe tematy damsko-męskie. Mimo, że nie znałem nawet imienia tej dziewczyny, wiedziałem że ona będzie właśnie taką. Do rozmowy, do przytulenia, do kochania. Kiedy odwróciła nieświadomie twarz w moją stronę, wiedziałem że dostać kosza od niej to będzie zaszczyt.. Uśmiechnąłem się i usiadłem obok niej. Zagrałem chyba tak po męsku, po prostu powiedziałem, że ładnie wygląda i przedstawiłem się. Zarumieniła się. Wyciągnęła rękę mówiąc 'Monika'. Jej uśmiech, jej głos. Cudownie. Postawiłem jej drinka, wydało się, że ma ledwo 17 lat. Po dwóch drinkach dała się wyciągnąć na parkiet. Tam przetańczyliśmy całą noc. Staraliśmy się też jakoś rozmawiać, chociaż trochę. Spytałem czy da się zaprosić na spacer, termin obojętny. Odpowiedziała, że tak. Możemy nawet jutro. Dawno nie byłem taki szczęśliwy. Monika spytała o numer telefonu, nie wierzyłem w to, co słyszałem. Myślałem, że to ja będę się prosić, a tu taka niespodzianka. Lepiej być nie mogło. Podała mi swój telefon, wpisałem swój numer. Od razu spojrzałem na godzinę, była już 1. Nie wiem kiedy to zleciało. Monika powiedziała, że musi iść, że brat na nią czeka, że wszystko wytłumaczy mi rano jak napisze. No tak. To było za piękne, żeby było prawdziwe. Jednak pocałowała mnie w policzek na pożegnanie. Nie wiem dlaczego, ale wierzyłem jej, że się odezwie. Po rozmowie z nią, już wtedy przy barze wiedziałem, że nie jest jak inne. Mimo tego, że ma dopiero 17 lat jest bardzo dorosła. Uświadomiłem sobie, że mimo wszystko jej chcę, że muszę ją poznać do końca. Nie jest z tych dziewczyn, które do tej pory pojawiły się w moim życiu. Jest wyjątkowa. Będzie kimś ważnym w moim życiu. Znam dziewczynę od 3 godzin, a już wiem, że musi być w moim życiu.

niedziela, 27 marca 2016

Przyjaźń. Cz.2

Rozmowy z Alanem stawały się coraz bardziej dłuższe. Poznałam go. Małymi kroczkami. Był bardzo skryty, nie chciał mówić o sobie sam z siebie. Jedynie poprzez moje pytanie, ale przecież nie o wszystko mogłam pytać. Zaufałam mu. Ze wzajemnością. Dawno nie byłam taka szczęśliwa. W szkole przyłapywałam go na tym, że spoglądał na mnie. Zazwyczaj rozśmieszało mnie to, ale wiedziałam, że Alan jest skryty, lekko nieśmiały. Nie mogłabym zaśmiać się z tego, że patrzył na mnie. Sama się zorientowałam, że częściej szukam go niby przez przypadek na korytarzu. Wkręcałam się. Zaczęło mi zależeć. Powoli, nieświadomie. Ale jak to możliwe? Obiecałam sobie, zero chłopaków do końca gimnazjum. Nie po tym wszystkim, nie, nie, nie! Chwaliłam się czy raczej żaliłam najlepszej przyjaciółce. Alan pisał odważniej, stanowczo. Jeśli miałam zły humor - od razu wyczuwał, co jest grane. Kiedy się kłóciliśmy i pisał odważnym tonem, ja od razu uświadamiałam sobie, ile dla mnie znaczy. Bałam się myśli, że mogę go stracić. Mam hobby - tracenie ważnych osób. Pewnej nocy pisaliśmy 'co byłoby gdyby.. ', po paru rundach stwierdziłam, że skoro tak długo piszemy, to dlaczego by nie spytać, co byłoby, gdybym się zakochała. Unikał odpowiedzi, nie powiedział wprost 'Nie, nie możemy być razem'. Nie było też odpowiedzi 'Może kiedyś.', 'Możemy spróbować.' Zabolało mnie to trochę, nie cierpię zbywania. Albo komuś zależy, albo nie. Tyle i koniec. Straciłam resztki humoru i poszłam spać. Alan od razu wyczuł, że coś się stało. Nie chciałam, żeby zaprzątał sobie mną głowę. Napisałam 'dobranoc :*' i miałam nadzieję, że mi uwierzy, że jest ok.. Za bardzo mnie poznał. Następnego dnia pisał z wyrzutami sumienia. W końcu uwierzył, ze jest okej i ma się po prostu nie przejmować. Było mi głupio przed samą sobą. Twierdziłam, że mogę zapanować nad tym, czy będzie mi zależało. Byłam bezsilna. I zostałam ze wszystkim sama. Znowu..
Alan był. Mimo wszystko. Ale tylko był. Nie mogłam mu powiedzieć o co mi chodzi, czemu taka jestem. Alan pisał nadal jak wcześniej. Ja mu uległam. Mijały tygodnie a mnie kusiło, aby powiedzieć mu wszystko co czuję. Pare wiadomości wskazywało na to, że jemu też zaczyna zależeć. Nie powiedział wprost. Jestem typową kobietą. Jeśli muszę się czegoś domyślać, zrozumiem to na pewno źle. Podziwiałam go. Nadal go podziwiam. Mimo wszystko był. Ideał!

wtorek, 22 marca 2016

Przyjaźń. Cz.1




Razem z Alanem poznałam się 3 lata temu. Nie zwracałam na niego uwagi - młodszy, chodzący własnymi ścieżkami, nieudzielający się w życiu szkoły. Totalne przeciwieństwo mnie - rozgadana, rozwrzeszczana, wszędzie mnie pełno. To chyba moja wada. Na imię mam Magda.
Wszystko zmieniło się, gdy w tym roku do mojego gimnazjum przyszedł Alan. Znaliśmy się z widzenia, przelotne uśmiechy na korytarzu, czasem nawet 'cześć'. Alan jakoś w listopadzie stał się bardziej otwarty, dorósł. Wyprzystojniał. Mimo tego, że znana jestem z odwagi, bałam się zacząć rozmowę z Nim. Bałam się odrzucenia. Bałam się zaangażować w coś poważniejszego. Odrzuciłam więc te myśli i zajęłam się nauką. Po Sylwestrze znowu miałam pomysł, aby jednak spróbować. Przecież nie zacznie mi zależeć - mogę nad tym zapanować. Wahałam się pare dni ale w końcu napisałam. Nie mogę uwierzyć, że taka odważna, rozgadana i w ogóle odważyłam się na zwykłe "Co tam?" na fejsie. No dobra, był dostępny ale nie odpisał. Ani nie wyświetlił. Dobra nieważne, nic nie zaszło. Zawsze mogę mu napisać, że pomyliłam osoby. O zrobię tak, no pewnie. Uwierzy mi - jak to ja, miałam już ułożony Plan B. Zostawiłam włączonego facebooka i poszłam coś zjeść. Kiedy wróciłam było coś po 21. Zobaczyłam powiadomienie - napisał. Nie powiem, gdzieś tam w środku mnie to ucieszyło. Zaczęło się pisanie, trochę z nudy, ze śmiechu. Miałam wrażenie, że piszemy jakąś godzinę, ale spojrzałam na zegarek - 23:49. Stwierdziłam, że lepiej pójść spać a popisać można następnego dnia. Pożegnaliśmy się. Nie robiłam sobie nadziei, że jednak napisze sam. Następnego dnia nie wytrzymałam. Napisałam. Trochę głupio było, ale jakoś znowu się spisaliśmy i znowu siedzieliśmy do północy. Pamiętałam, żeby nie robić sobie nadziei, jak to miałam w zwyczaju. To nawet nie mogłoby się udać. Młodszy - to chyba był największy problem. Po pisaniu z Alanem zawsze znajdowałam siłę na wszystko. Kłótnie z mamą - te same charaktery nie wytrzymują ze sobą zbyt długo, utrata bliskich przyjaciół, niewytrzymywanie z samą sobą. Przy Nim wszystko było idealne. Nie zauważyłam, że zaczęłam częściej szczerze się uśmiechać, szukać Go na korytarzu, próbować każdego kontaktu z Nim. Podczas pisania zdarzało się nam wysyłać :* - dwukropek i gwiazdka, a zaciesz jak dziecko z grzechotki. Pisanie stało się nałogiem, On stał się nałogiem. Był ucieczką od wszystkich problemów. Niewielu wiedziało o mnie wszystko - nawet ci, którzy znają mnie po kilka lat, a On dowiedział się wszystkiego po miesiącu kontaktu. Nieświadomie zaczęło mi zależeć. Jednak czy warto próbować, skoro wiadomo, że stoi się na przegranej pozycji? Warto.


sobota, 27 lutego 2016

Wielka miłość cz.8

Po miłych chwilach w saunie, resztę dnia spędzili u siebie w pokoju. Rozmawiali szczerze o wszystkim co zaszło między nimi przez te kilka miesięcy. Postanowili pójść krok naprzód i spędzić wspólnie noc. Jak pomyśleli tak zrobili. Następnego dnia Wiktor zszedł do hotelowej restauracji i zamówił śniadanie do łóżka. Kolejna niespodzianka dla Marty. Jej ideał ciągle ją zaskakiwał. W takiej atmosferze mijały kolejne dni. Nadszedł Sylwester. Zakochani postanowili pójść do klubu zamiast siedzieć w nudnym już pokoju. W chwili gdy Marta poszła się pomalować, ktoś zapukał do drzwi. Wiktor nieco zdziwiony poszedł otworzyć. Okazało się, że to Aneta wraz z jej chłopakiem postanowili zrobić zakochanym niespodziankę i przyjechać do nich. Ten widok zdziwił bardzo Martę. Jej stosunki z Anetą nie były już takie jak kiedyś. Nie rozmawiały godzinami, nie wychodziły na imprezy, nie robiły sobie tysięcy zdjęć na Instagrama. Marcie było z tego powodu przykro, że powoli traciła kogoś, kto przez wiele lat był jej najbliższą osobą. Miała nadzieję, że samo wszystko się ułoży. Nieraz się kłóciły, nieraz godziły. Jednak teraz, tak bez kłótni, z dnia na dzień co raz bardziej obce osoby. Jak gdyby nigdy nic Aneta podbiegła do pięknie umalowanej Marty i przytuliła ją na powitanie. Patryk - chłopak Anety także przytulił się z Martą co wzbudziło lekką zazdrość Wiktora. Cała paczka wymyślała plan na świętowanie Nowego Roku. Ustalili, że pójdą do klubu a około północy wyjdą na zewnątrz, aby obejrzeć fajerwerki. Z racji tego, że Marta i Wiktor byli na miejscu od paru dni zapoznali się z otoczeniem, najbliższymi klubami i harmonogramem imprez. Wybrali najciekawszą, która rozpoczynała się oficjalnie od 20, ale o 19 było karaoke. Nastolatkowie postanowili, że wyjdą z hotelu około 19.30. Do tego czasu śmiali się, wygłupiali, robili zdjęcia i przede wszystkim od dawna Marta i Aneta zaczęły rozmawiać. Godzina minęła szybko więc wszyscy zaczęli się zbierać do wyjścia. Skoro to jedyna taka noc w roku każda z dziewczyn wyglądała jak księżniczka. Chłopcy mieli koszule, muszki i jeansy. Do klubu weszli o 19.45 Na wejściu dostali darmowego drinka. Na imprezie bawiło się pełno młodzieży, co nikogo nie powinno dziwić. Alkohol, tańce, zabawa - wszystko sprawiło, że młodzi stracili rachubę. Większość czasu Marta przetańczyła z Patrykiem zamiast Wiktorem, jednak jemu taki układ najwyraźniej odpowiadał. Tańczył nie tylko z Anetą, ale i innymi dziewczynami, które go podrywały. Trochę irytowało to Martę, ale z jej punktu widzenia nie mogła nic zrobić. Ufała Wiktorowi bezgranicznie. Oddała mu się cała. Nie mógłby jej zawieść po tym wszystkim co razem przeszli. Uśmiechnęła się więc i spojrzała na zegarek - 23.47. Powiedziała o tym Patrykowi więc podeszli razem do Wiktora i Anety. Przyjaciółki "odzyskały" swoje drugie połówki i wszyscy razem poszli na zewnątrz. Powoli na niebo zaczęły się pojawiać pierwsze fajerwerki. Po kilku minutach zaczęło się odliczanie, Wiktor obrócił Martę tak, że stała twarzą do niego. Teoretycznie, ponieważ pomiędzy nimi było 17 centymetrów różnicy. Przytulił ją i czule pocałował na trzy sekundy przed północą. Świat po raz kolejny zatrzymał w miejscu. Głosy okrzyków, huk fajerwerków i dźwięk wystrzeliwania korków od szampanów. Wszystko było tak jakby za mgłą. Nie dotyczyło to zakochanych. Po chwili Wiktor puścił Martę. Wyjął z kieszeni pudełko i uklęknął przed ukochaną. Wszystkie oczy imprezowiczów były zwrócone na nich. Marta zaniemówiła. Wiktor powiedział : "Czy zechcesz się ze mną zestarzeć? Mimo tego, że nie mamy jeszcze osiemnastki to poczekamy. Damy radę. Kocham Cię." Jego wybranka nie ukrywała łez, nie mogła ich powstrzymać. Łamiącym się głosem oznajmiła, że tak. Innej odpowiedzi publiczność tej cudownej chwili się nie spodziewała. Rozległy się gromkie brawa, a na serdecznym palcu Marty pojawił się złoty pierścionek. Lepszego początku nowego roku nie można było zaplanować.

niedziela, 14 lutego 2016

Wielka miłość cz. 7

Wśród tysięcy myśli, jakie kłębiły się w głowie Marty przemknęła jej tylko jedna. Ciągle zadawała sobie pytanie, jak mogła sądzić, że poszedł do Izy. Głupia, głupia, głupia - monotonny głos w podświadomości sprawił, że Marta nie wytrzymała. Rozpłakała się i przytuliła Wiktora. Nagle poczuła wibracje. To był jego telefon. Dzwoniła mama.. Obojgu serce podeszło do gardła. Wiktor odebrał. Był cały blady. Przez całą trzydziestosekundową rozmowę powiedział tylko dwa razy "mhm". Rozłączyli się. Wiktor uśmiechnął się lekko. Wziął w ramiona Martę i zaczął czule całować. W przerwie pomiędzy pocałunkami powiedział, że tata się wybudził, że jakimś cudem jest już dobrze. Szczęśliwi postanowili, że Marta zwolni się z lekcji i razem pojadą do szpitala. Tak zrobili. Po 20 minutach byli pod szpitalem. Marta nie chciała wchodzić do ojca Wiktora. Mimo wszystko głupio się czuła. Byli razem ponad dwa miesiące, ale nie znała jeszcze dobrze jego rodziców. Wjechali na czwarte piętro. Na korytarzu była pustka. Marta nie lubiła zapachu szpitali. Źle się jej kojarzyły. Gdy była ośmioletnią dziewczynką spędziła w szpitalu ponad tydzień. Miała operację wyrostka. W tym czasie w jej życiu dużo się wydarzyło. Chorował jej dziadek. Miała uraz do szpitali. Nie przyznawała się do tego Wiktorowi, ale i przez to nie chciała wchodzić do jego taty. Mimo wszystko uległa ukochanemu i weszła razem z nim do jego ojca. Był cały czas przytomny. Wszystko wskazywało na to, że będzie dobrze. Pacjent dostał zakaz dużej ilości pracy oraz stresu. Po godzinie odwiedzin zakochani postanowili wrócić do swoich domów. Wiktor musiał położyć się spać. Przez kolejne dni wszystko się stabilizowało, po tygodniu tata Wiktora wrócił do domu.
                                                      
  Miesiąc później
Nastrój świąteczny zaczął się każdemu udzielać. Zbliżająca się Wigilia z wielu względów cieszyła Martę jeszcze bardziej. Po kolacji wigilijnej u siebie, Wiktor miał przyjść do niej. Za parę dni razem mieli wyjechać do SPA. Wszystko układało się jak w bajce. Wystawione były też oceny semestralne. Nastolatkowie byli bardzo zadowoleni ze swoich stopni. Nadeszła Wigilia. Po 17 rodzice oraz Marta zasiedli do wigilijnej kolacji. Kiedy zjedli nadszedł czas na prezenty. Usłyszeli dzwonek do drzwi. Tata Marty poszedł otworzyć. Wiedział pewnie, że to Wiktor ale nieco się zdziwił. Wiktor był w stroju Gwiazdora! Wszystkich rozśmieszył ten widok. Wiktor nie poddawał się i próbował naśladować Gwiazdora. Rozdał prezenty rodzicom Marty, a ją samą wziął na kolano i spytał czy była grzeczna. W ramach prezentu dostała czerwone pudełko i rózgę. Później Wiktor zdjął maskę. Razem usiedli przy stole i rozpakowywali każdy swój prezent. Marta najpierw otworzyła od ukochanego. W pudełku była broszka oraz karteczka z napisem : "więcej już za trzy dni". Wiktor dostał od rodziców Marty zegarek, a od dziewczyny bluzkę  napisem : 'Kocham swoją dziewczynę' Prezenty ucieszyły każdego. Pojawił się temat wyjazdu do SPA. Zakochani mieli pojechać pociągiem 27 grudnia i wrócić dopiero 3 stycznia. Rodzice byli zadowoleni, że ich mała córeczka staje się powoli kobietą. Przy kolacji ubrana była w czarną sukienkę, która idealnie podkreślała jej atuty, Wiktor pożerał ją wzorkiem. Przed północą wszyscy poszli do kościoła na Pasterkę. Noc była piękna. Na niebie widoczne były gwiazdy. Zakochani cały czas trzymali się za ręce. W miłej atmosferze minęły święta - oznaczało to prezent urodzinowy, spełnienie marzeń, wszystko co najlepsze. Przed 12 Marta oraz Wiktor mieli pociąg. Przyjechali na dworzec, kupili bilety i pożegnali się z rodzicami. Wsiedli do pociągu i ruszyli po przygodę. Po 15 byli już w hotelu. Zaplanowaną mieli tylko saunę na 16. Rozpakowali bagaże i ruszyli na zabieg. Przez cały czas Wiktor uważnie obserwował Martę. Po raz pierwszy widział ją w samej bieliźnie. Razem weszli do sauny a potem.. 

sobota, 6 lutego 2016

Wielka miłość cz. 6

Spodziewasz się kogoś? - zapytał Wiktor. Marta przecząco pokręciła głową. Na przyjście rodziców to było za wcześnie. Nikt inny nie przychodził Marcie do głowy, no chyba, że to Aneta ale z nią umówiła się na zakupy w weekend. Razem poszli do drzwi. Nie takiego widoku się spodziewali. Nie tej osoby. To była Iza. Była dziewczyna Wiktora. Co ona u diabła tam robiła? Nie dość, że miała czelność przyjść do domu Marty to jeszcze kompletnie pijana.. Żadne z całej trójki nie wiedziało co powiedzieć. Wreszcie odezwała się  Iza z sarkastycznym tekstem :Spełnienia marzeń Martuś i miłości przede wszystkim. Chciała się zachować jak "przyjaciółka" i pocałować Martę w policzek. Ta zdążyła jednak odsunąć się. Złapała Wiktora za ramię i wciągnęła do domu. Z całej siły zatrzasnęła drzwi przed nosem Izy. Żadne z zakochanych nie wiedziało co powiedzieć. Co zrobić. Wiktor wyjrzał przez wizjer a Izy już nie było. Postanowili nie wracać do tego incydentu.  Nie zastanawiać się po co, dlaczego. Kontynuowali oglądanie filmu. Marta pod koniec seansu słodko zasnęła. Poczuła jak Wiktor podnosi ją z kanapy. Domyśliła się, że położą się razem w łóżku. Tak jednak się nie stało. Marta obudziła się jakoś o 3. Obok niej miejsce było zimne. Zapaliła lampkę na biurku i zobaczyła, że w miejscu gdzie miał być Wiktor była kartka z takim napisem : Przepraszam, musiałem iść kocham W. Co takiego było ważniejszego od niej? A co jeśli poszedł do Izy? Nie. Nie zrobiłby tego. Nie mogła do niego zadzwonić. Rano go spyta dlaczego ją zostawił. Poszła spać chociaż długo nie mogła zasnąć. Kiedy zadzwonił budzik od razu wstała. Zasmuciła się,ponieważ nie było sms'a od Wiktora. Po wejściu do szkoły od razu szukała wzrokiem ukochanego. Nie było go. Miała złe przeczucia. Po 3 lekcji zadzwonił Wiktor. Przepraszał Martę i powiedział, że za godzinę będzie w szkole. Jak mówił, tak zrobił. Marta zauważyła łzy w oczach chłopaka. Przytuliła go. Mój tata w nocy miał zawał, jego stan jest krytyczny. Powiedział łamiącym się głosem Wiktor.

niedziela, 31 stycznia 2016

Wielka miłość cz. 5

Nadszedł dzień urodzin Marty. 6:50 - zamiast budzika Marta usłyszała dzwonek telefonu. To był Wiktor. Złożył jej przepiękne życzenia z okazji 17 urodzin. Powiedział jej, że prezent dostanie w szkole w czasie drugiej przerwy. Marta nie mogła się doczekać. Prezentem od rodziców była piękna czerwona sukienka oraz dziesięciocentymetrowe czarne szpilki. Do szkoły ubrała jednak bluzkę w paski i ulubione jeansy. W szkole była o 7:45. W szatni nie zauważyła jednak Wiktora. Napisała do niego sms'a czy już jest, on odpisał po 5 minutach, że ma lekcje od 9. Odpowiedziała, że okej i poszła do swoich koleżanek z klasy, które kupiły jej w prezencie bluzkę, która marzyła się Marcie od pewnego czasu. Razem poszły na pierwszą lekcje. Urodzinowy dzień Marty zapowiadał się pięknie, nie miała żadnych zapowiedzianych kartkówek - co już dawno się nie  zdarzyło, popołudnie miała spędzić z Wiktorem i swoimi rodzicami, wieczorem mieli zostać sami. Na samą myśl o tym, Marcie uśmiech nie schodził z twarzy. Po pierwszej lekcji zamyśliła się na temat tego, jaki prezent przygotuje Wiktor. Z rozmyśleń wyrwał ją sam on. Uśmiechnięty od ucha do ucha z jedną czerwoną różyczką. Marta również się uśmiechnęła i przytuliła go. Nie potrzebowali słów. Doskonale porozumiewali się za pomocą wzroku, uśmiechu. Wiktor jednak przerwał tą miłą chwilę słowami : Jeszcze raz wszystkiego najlepszego Królewno. Wręczył jej różyczkę oraz pudełko z kokardką. Marta przyjęła obie rzeczy. Kiedy otworzyła pudełko od razu się zaśmiała. Zobaczyła w pudełku opakowanie Kinderek oraz kopertę. Pytającym wzorkiem spojrzała na ukochanego. Powiedział jej, aby je otworzyła. Jednak wtedy zadzwonił dzwonek. Marta oddała pudełko i powiedziała, że otworzy kopertę razem z nim na następnej przerwie. Wiktor nie zaprzeczył więc umówili się przy sklepiku. Potem każdy z nich poszedł w przeciwległe strony. Marta na lekcję chemii a Wiktor lekcję Wiedzy O Kulturze. Dla Marty 45 minut chemii dłużyło się jak nigdy dotąd. Kiedy nadszedł upragniony dzwonek od razu wybiegła z klasy i pobiegła na parter do sklepiku. Nie było jeszcze Wiktora, ale za chwilę się pojawił. Miał na twarzy uśmiech, który najbardziej podobał się Marcie. Kroczył pewnie przez korytarz ubrany w jeansy i koszulę w kratkę. Ostatni raz był u fryzjera 2 tygodnie temu, ale musiałby powtórzyć tę wizytę. Jednak fryzura pasowała mu do trzydniowego zarostu. Dał Marcie po raz kolejny pudełko. Wyjęła kopertę a niej były.. dwa bilety do SPA! Marcie mimo młodego wieku zawsze marzył się taki wypad. Bilety zarezerwowane były na weekend po Bożym Narodzeniu. Rzuciła się ukochanemu na szyję i złożyła na niej delikatny pocałunek. Lekcje mieli kończyć po 13. Wiktor miał wpaść do domu po ubrania na zmianę i jutrzejsze książki do szkoły. Umówili się o 13:30 na przystanku niedaleko szkoły. Marta weszła jeszcze do supermarketu, aby kupić chipsy i popcorn. Razem z Wiktorem mieli wieczorem oglądać wspólnie wybrany film. O 13:20 była już niedaleko przystanku. Zauważyła czekającego już Wiktora. Uśmiechnęła się sama do siebie i podeszła do niego. Ustalili sobie, że skoro będę teraz sami to mogą odrobić lekcje - pomogą sobie nawzajem, pośmieją się. W autobusie usiedli razem. Za 10 minut byli pod domem Marty. Nie jedli nic ciepłego tylko zaczekali na rodziców Marty. W domu Marty była taka "tradycja", że na jej urodziny rodzice kupowali fasolkę po bretońsku, którą uwielbiała w dzieciństwie. Zakochani zgodnie z umową odrobili zadania domowe i przyjechali rodzice z pracy. Razem zjedli urodzinowe danie rozmawiając o szkole i pracy. I tak minęło popołudnie. O 17 rodzice Marty postanowili wyjść z domu, ponieważ o 17:50 grano w kinie nowy polski film. Zebrali się więc i zawiadomili, że po seansie udadzą się do restauracji. Będą najpóźniej po 23. Pożegnali się. Marta i Wiktor poszli do salonu i zaczęli przeglądać propozycje filmowe na dzisiejszy wieczór. Wybrali film na 18. Mieli więc godzinę dla siebie. Położyli się na kanapie otuleni kocem. Marta uprzedzała, że może zasnąć i tak się stało. Przed 18 obudził ją Wiktor, żeby nie przespała filmu. W ramach podziękowania pocałowała go. I zaczął się seans. Jednak po godzinie ktoś zadzwonił do drzwi..